Notatki z obozu: Jeden
Notatki z obozu: Wielkie wyzwanie pokolenia
Wyjeżdżając na granicę serbsko-węgierską wiedziałam, że spotkam się z rzeczywistością zupełnie inną od tej, w której żyłam do tej pory. Czułam, że będę chciała podzielić się tym, co zobaczę, usłyszę i doświadczę. W cyklu "Notatki z obozów" zawrę relację życia w obozach dla uchodźców w Serbii i wokół nich.
Decyzja o pracy w obozach dla uchodźców nie jest łatwa, ale raz podjęta przynosi poczucie misji i wiele satysfakcji. Moja decyzja spotkała się w Polsce z różnymi reakcjami. Trafiły się również wrogie, a nawet rasistowskie argumenty. Domniemanie, że jadę na granicę serbsko-węgierską by ją szeroko otworzyć dla migrantów pojawiało się bardzo często, a moje tłumaczenie, że projekt zakłada głównie dystrybucję żywności napotykało kolejne kontry. W takim razie na początek kilka słów o motywacjach.
Wielkie wyzwanie pokolenia
Tak wiele narzeka się na młode pokolenie, które pozbawione jest ambicji oraz wielkich wyzwań, które były udziałem naszych rodziców i dziadków. Kryzys migracyjny jest w moim przekonaniu tym wielkim wyzwaniem “pokolenia bez ambicji”. Od tego, jak rozwiążemy tę sytuację na poziomie politycznym, humanitarnym i kulturowym, zależy przyszłość Europy. Proste i oczywiste? Owszem, jednak kryzys w Europie trwa od kilku lat, a sytuacja wydaje się tylko pogarszać. Zawodzimy na poziomie politycznym. Czy na czysto ludzkim również? Tego chciałam się dowiedzieć w Serbii.
Śledząc media nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że informacji o kryzysie migracyjnym jest mało i są zbyt selektywne. Są to albo wybitnie smutne obrazki syryjskich dzieci, albo poglądy całkowicie wrogie uchodźcom. W Polsce najczęstsze relacje, w których pojawia się słowo uchodźca, dotyczą… Ukrainy. Nie wchodząc w polityczną stronę sporu muszę zauważyć rzecz oczywistą – ignorowanie tematu uchodźców napływających z południa nie znaczy, że problem zniknie.
Uchodźcy przybywają do Europy czy sobie tego życzymy czy nie i wpłyną na kształt naszych społeczeństw. Według danych UNHCR (Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców) tylko od początku 2016 roku do Europy drogą morską przedostało się 270 547 osób. Spora część z nich osiądzie w krajach Unii Europejskiej. Mamy niewielki wpływ na to, kto to dokładnie będzie. Największe szanse na otrzymanie azylu mają obecnie Syryjczycy i Irakijczycy. Powstrzymanie tego procesu jest niemożliwe. Ludzkie traktowanie uchodźców na granicy, zapewnienie pomocy humanitarnej i psychologicznej oraz edukacji w stałych oraz przejściowych obozach wpłynie na to, jak dobrze w przyszłości zintegrują się w krajach, w których osiądą.
Wierząc w to, co napisałam powyżej uznałam, że moja krytyka rozwiązań politycznych i humanitarnych jest mało wiarygodna, jeśli ja sama, osoba z właściwymi umiejętnościami, wiedzą i empatią nie jestem skłonna poświęcić swojego czasu i sił dla sprawy, która jest dla mnie ważna. Spakowałam więc torbę i ruszyłam na południe.
Dlaczego padło na północną Serbię?
Wybrałam Serbię, gdzie sytuacja wydała mi się najmniej pewna i zorganizowana. W Grecji, gdzie obozy uchodźców z przejściowych, stały się już permanentnymi, bardzo widoczna jest obecność dużych międzynarodowych organizacji, które we współpracy z rządem i rzeszą wolontariuszy zorganizowały wydolny system. Oczywiście to nadal sytuacja kryzysowa, ale system działa. Informacje, jakie do mnie docierały z Serbii wydawały się już mniej optymistyczne.
Serbia zmaga się z wysokim poziomem korupcji i biedy oraz innymi typowymi dla krajów tego regionu problemami, jednak już w 2009 roku zgłosiła akces do Unii Europejskiej. Po deklaracji współpracy z Międzynarodowym Trybunałem Karnym do spraw byłej Jugosławii i wydaniu Hadze ostatnich zbrodniarzy, w 2012 roku przyznano jej pełny status kraju kandydującego. Serbski rząd zrozumiał, że kryzys migracyjny może pomóc w negocjacjach z Unią Europejską. Przedstawia się więc jako państwo, które radzi sobie z sytuacją lepiej niż niektóre kraje unijne, zwłaszcza jej sąsiad – Węgry.
Ironia tej sytuacji polega na tym, że Serbia posługuje się tymi argumentami w momencie, gdy europejskie granice zaczynają się zamykać. Serbia może więc zostać zmuszona do przyjęcia dziesiątków tysięcy uchodźców nie będąc nawet w Unii Europejskiej. Nie jest to sytuacja komfortowa ani dla Serbii ani dla uchodźców, dla których w zdecydowanej większości kraj ten jest jedynie postojem w trakcie dłuższej podróży.
Na granicy
Od momentu ogrodzenia granicy węgiersko-serbskiej drutem kolczastym, przedostanie się do UE jest trudne, ale wciąż możliwe. Po dotarciu do regionu przygranicznego uchodźcy i migranci rejestrują się na liście i trafiają bądź to do obozu głównego w Suboticy, bądź jednego z dwóch w strefach tranzytowych w Kelebiji lub Horgos.
Codziennie 30 osób z listy może przejść na stronę węgierską: 28 członków rodzin i 2 samotnych mężczyzn po odsiedzeniu miesięcznego aresztu w strefie tranzytowej (o szczegółach tej procedury w następnych wpisach – przyp. red.). Lista zmienia się często, nikt nie wie jak funkcjonuje dokładnie, ale wiadomo, że priorytet mają uchodźcy nad migrantami. Syryjczycy i Irakijczycy na ogół znajdują się na czele listy. Po przejściu granicy są przesłuchiwani przez służby węgierskie i przydzielani do jednego z obozów w tym kraju.
Uchodźcy wiedzą, że Węgry są krajem im nieprzyjaznym. Wielu było świadkami brutalnego traktowania na granicy. Są jednak bardzo entuzjastycznie nastawieni do innych krajów europejskich, dlatego podejmują ryzyko kontynuowania podróży. Mało kto udaje się do przydzielonego obozu. Większość wsiada w pociągi lub autobusy i kieruje się na zachód. Służby węgierskie nawet nie upominają się o rzesze, które nie dotarły do obozu. Ani oni nie chcą uchodźców u siebie, ani uchodźcy nie chcą zostać w ich kraju.
Sonia Nandzik
Tekst po raz pierwszy opublikowany 2.09.2016 roku na eastbook.eu